19 sierpnia

Jedendach na wakacjach! - Chorwacja 2020 cz. 1 - Omiś i Dugi Rat

Każdemu należy się odpoczynek! Ile można już słyszeć o budowie, o tym kiedy będą meble, kiedy będą płytki, kiedy w końcu przychodzi pan od ogarnięcia podwórka?! Ile można się stresować, bo minęło roczne pozwolenie na wykonanie zjazdu a zjazd nawet nie ruszony? Ile razy można zamawiać kontener na odpady i ileż to razy jeszcze trzeba sprzątać działkę i dom z odpadów budowlanych? Ile jeszcze sobót i wieczorów można zaliczać do tych spędzonych na budowie? Ile razy można padać na twarz i chcieć poleżeć, w końcu tak naprawdę odpocząć?


W tym roku nasze plany wakacyjne, które robiliśmy od dwóch lat stanęły pod znakiem zapytania. Tak, w sumie na wakacjach nie byliśmy dwa lata! Bo ubiegły rok należał do wakacji na budowie! Trzeba było wszystkiego dopilnować osobiście i postanowiliśmy nie odpoczywać. Wielkie wakacje miały się zacząć w 2020 roku. A tu koronawirus! Wszystko zamknięte, pod ogromnym znakiem zapytania. Czy nas wypuszczą z kraju i czy wrócimy bezpiecznie? Ale gdy tylko otworzyli granice i okazało się, że Chorwacja nas zaprasza - podjęliśmy decyzję - no jedziemy, nie ma opcji!

Miejsce pobytu też zaklepałam na fristajlu, bowiem z dnia na dzień wymyśliłam gdzie, co i jak.
W Chorwacji byliśmy do tej pory dwa razy więc jeśli chodzi o drogę i przygotowania - byliśmy w miarę obyci. Mamy taką zasadę, że zawsze jedziemy w inne miejsce, nie powielamy odwiedzonych miejsc, nawet jeśli były cudne i urzekające to świat przecież czeka na nas! Jest tyle miejsc do okrycia. Byliśmy już na północy Chorwacji, na wyspie Pag obok Zadaru, a tym razem podjęliśmy decyzję o wypadzie do serca Dalmacji. Za cel obraliśmy Omiś, zaraz za Splitem, a zatrzymaliśmy się w miejscowości Dugi Rat, 5 minut drogi od miasta piratów.

Jeśli chodzi o samą drogę to obyła się bez zmian: Polska, Czechy - nocleg w Brnie, i dalej: Austria, Słowenia i Chorwacja. Nie wiedzieć czemu - pewnie kierując się poprzednią wyprawą - wyruszyliśmy w środku nocy. Przyświecał nam cel: aby tylko dzieci spały. Owszem, dzieci spały, za to my, 3 dni dochodziliśmy do siebie. Nigdy więcej środkowo-nocnej jazdy!  O ile kiedyś, gdy dzieci były dwa lata młodsze, takie wyjście było lepsze, bo nie marudziły w dzień a nocą spały jak zabite i mogliśmy jechać spokojnie. O tyle teraz są już na tyle duże, że nie wymagają takich poświęceń! :D

Droga trochę się dłużyła, najbardziej znienawidzone miejsca to autostrada w Austrii i już sama końcówka, czyli gdy jedziesz na ostatnich podrygach przez Chorwację, kilometry biegną taaaak woooolno, chociaż jedziesz te 140 km/h.

Kiedy już dojeżdżasz do celu, okazuje się, że żona wpisuje źle adres i przyjeżdżasz pod dom starszego pana, umiejscowiony na górce o nachyleniu, notabene, 45 stopni! Pan tylko stwierdza "nifersztejen" i nara, radźcie sobie sami. Szybki telefon do właściciela i okazuje się, że jesteś nie na tej ulicy co trzeba, jesteś na Dacki Put, a masz być na Ducki Put, czy odwrotnie, ot, taka niewielka różnica. Mąż na ostatniej prostej o mało cię nie ukatrupia, bo jak mogłaś takie coś zarezerwować, wszystko pięknie ale kurde w górach?! Jak ja mam tu wjechać samochodem?! Spalę sprzęgło! Całe wakacje szlag trafił!!! itp itd. Na szczęście (moje) okazało się, że to nie ten "Apartmani". Uffff. Pod tym docelowym czeka na ciebie miła mama właściciela i zaprasza po chorwacku, pokazując nam parking na... płaskim terenie- wakacje są uratowane!

Dom jest piękny, na dole mieszkają rodzice, po środku właściciel a na górze my! Apartament ma dwa pokoje, kuchnię, łazienkę i dwa tarasy: jeden z widokiem na góry, drugi z widokiem na Adriatyk. Jestem w raju! Czyż może być piękniej? Szybki odpoczynek i fruuuu do morza. Plaża i woda znów robią na nas niesamowite wrażenie, chociaż jesteśmy tu 3 raz, wszystko jakby dzieje się od początku. Widoki, zapachy, dotyk, kocham, uwielbiam Chorwację! Wrzeszczące cykady, upał, słońce, słone kamienie i przezroczysta woda. To jest to na co człowiek czeka cały rok. Wskakujemy! I tak przez kolejne dwa tygodnie :D Zwiedzamy Omiś, Split, płyniemy też w rejs na wyspę Brać (tam idziemy na Zlatni Rat). Jest magicznie!

A co robimy poza tym? Jak to co! Codziennie śniadanie na tarasie: litry domowego wina od gospodarzy, swojskie pomidorki z chorwackiego ogrodu, brzoskwinie, te ich cudowne sery i wypieki piekarni! Potem 4/5 godzin na plaży, do domu, obiad, spanie a wieczorem spacery i zwiedzanie.
Co robiliśmy w Adriatyku? Tu nie pływa się zwyczajnie, tu pływa się jak w akwarium. Ach jak mi tego brakuje! Maski na twarz i snurkujemy. Tylko Hania pływała w kółku z Elsą ;) Co widać? Ano całkiem sporo. Jeżowce, kraby, ryby, czasem część rafy koralowej, muszle, ogórki morskie. Woda unosi, wypycha, możesz rozłożyć się na powierzchni i udawać tratwę. A potem wychodzisz i "się smalisz":D  Bo smali jak cholera. P.S. Zużyliśmy po butelce kremu do opalania na osobę. W międzyczasie jemy na plaży: pizzę na kawałki z "pekarni", przepyszne lody z budek prosto z plaży, kanapki, brzoskwinie, pijemy Cedevitę! I znów do wody :D

I tylko te ręczniki takie sztywne od soli, gdy je już wysuszysz po całodniowej kąpieli :D

Mniej więcej tak nam minął 14 dniowy urlop nad Adriatykiem ;) Zapraszam jak zwykle do fotorelacji:

Odpoczynek w Czechach (Brno-Strelice) - macie mnie, w to miejsce akurat wracamy, bo jest pięknie, miły domek z pięknym apartamentem.

Ostatnia prosta bywa najgorsza... Przystanek na śniadanie w Chorwacji i wielkie zmęczenie na twarzy córki.

Za to widoki za oknem rekompensują trudy podróżowania.

Widoki autostradowe c.d. Góry, morze, białe domki...

I jest! Pierwsze od dwóch lat spotkanie z Adriatykiem!

Czy aby woda nie jest słodka? 

Lazur Adriatyku nigdy nie zawodzi.

Pierwsze próby szczelności maski zaliczone!

Maska z Decathlonu spisuje się idealnie, kochamy je!

Hanka też miała swoją "maskę"!

I oczywiście sławne kółko Mam tę moc - Elsa!

Tzw. smażenie czas zacząć!

Plaża Dugi Rat, odległość od naszego apartamentu 250 m.


W tym roku jest trochę mniej turystów - na naszą korzyść.

 Agawy - taka tam samosiejka nad morzem.

 Koty, Chorwacja stoi kotami. Koty są jak ja: leniwe, szanujące siebie, lubiące spać, lubiące ciepło, indywidualne i uwielbiają być drapane!

No i padli, nie inaczej.

Wycieczka do Omiś - 5 minut drogi samochodem od Dugi Rat. 

Te góry robią kolosalne wrażenie!

Stare miasto w Omiś. Hania właśnie kupiła sobie sukienkę, a jak!

Idziemy do twierdzy Mirabella. Jest wysooooko.

Twierdza powstała w XIII w. i stanowiła kryjówkę piratów! Wstęp kosztuje 15/20 kun, dzieci do 3 lat są za darmo a dzieciaki ogółem za połowę ceny.

Zazdroszczę tym, którzy tam mieszkają na co dzień!

Piękne widoki w trakcie wspinaczki na szczyt - ups, przepraszam, wspinaczka to dopiero się zacznie.

Z góry już pięknie widać krajobraz.

Cudowne miejsce.

To jeszcze naprawdę nie jest wysoko.


Twierdza jest dopiero tam!

A oto ostatnie schodki, które mnie pokonały! Tylko syn i mąż weszli na sam szczyt, mnie zjadł mój lęk wysokości, uppps.

Z tarasu widokowego. Jeśli ktoś twierdzi, że Chorwacja to tylko Adriatyk grubo się myli! Przepiękne góry, nawet rzeka uchodząca do morza, to wszystko widać stąd jak na dłoni.

Rzeka Cetina uchodzi tu do Adriatyku. Organizowane są więc spływy i raftingi, nie korzystaliśmy ale czytałam o nich wiele pozytywnych opinii.

Eh ta twierdza Mirabella, pokonała mnie ona!

Za to widoki z jej szczytu są oszałamiające. Jest bowiem na wysokości 245 m nad miastem Omiś. Zachwycające jest to, że zbudowali ją piraci, niebywałe jest przebywanie w takim miejscu, natchnionym historią. 

Jeden post to za mało, by opowiedzieć, nawet w skrócie o naszym cudnym urlopie :D Rozłożyłam go więc na kilka mniejszych postów. 


Nastavit će se (c.d.n.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się

Copyright © JEDEN DACH , Blogger